Wszystko zaczęło się od jedzenia i od włoskiego aktywisty Carla Petriniego, który w latach 80. XX wieku zapoczątkował ruch Slow Food. Według Petriniego wszystko, co produkujemy, wymaga czasu, cierpliwości i środków. To, co wykonano uważnie, odpowiedzialnie, z poszanowaniem tradycji, jak również w sposób zrównoważony, w harmonii z naturą, można nazwać slow.

Skoro dbamy o to, co jemy, dlaczego nie zadbać o, to co nosimy? I tak zaczęło się dziać. W odniesieniu do mody zasady slow pojawiły się w 2008 roku. Jako pierwsza terminu slow fashion użyła Kate Fletcher, profesor na wydziale Zrównoważonej Mody na Uniwersytecie Sztuk w Londynie. Fletcher określiła tak modę, której każdy etap cyklu produkcji jest zrównoważony i szanujący ekosystem. Zanim powstanie ubranie, potrzeba w sposób etyczny i ekologiczny wyprodukować materiał do niego. Dopiero wtedy taką modę można nazwać slow. Fletcher wspomina też o naszym stosunku do mody. Jeśli ubrania są nam drogie, są częścią naszej historii, potrafimy je traktować inaczej.

Zatem za modą slow kryją się organiczne materiały, materiały z odzysku, godziwe płace i warunki pracy, naturalne barwniki, transparentny łańcuch dostaw, a także dbałość o jak najmniejsze zużycie zasobów ziemi, w tym energii i wody. Co też ważne, za produktem powinien iść jego serwis, czyli naprawianie i odnawianie ubrań, albo tzw. re-commerce, czyli ponowne wprowadzenie do sprzedaży produktów używanych, zwróconych do producenta. Wtedy mamy stuprocentową dbałość o to, by zostawić jak najmniejszy ślad ekologiczny. Zauważcie, że zaangażowanie w tworzenie mody slow musi być na poziomie zarówno producenta, jak i konsumenta.

Jak podają różne źródła, ponad 70 proc. konsumentów jest obecnie skłonnych zapłacić więcej za produkt ekologiczny. Deklaracje nie przekładają się jednak na rzeczywistość zakupową. Zrównoważona, etyczna moda jest dużo droższa i mniej demokratyczna niż moda fast. Moda slow to w pewnym sensie luksus, na który stać tylko zamożniejszych. Dlaczego tak się dzieje?

Pozyskanie ekologicznych materiałów jest bardziej kosztowne niż tych, które są produkowane w konwencjonalny sposób. Wyprodukowanie choćby ekologicznej bawełny odbywa się bez pestycydów i użyźniaczy, które w konwencjonalnej produkcji ułatwiają pozyskanie dużo szybciej większych ilości materiału. To samo dotyczy barwników tekstylnych. Ekologiczne marki starają się też zmniejszać swoją emisję CO2, produkując bardziej lokalnie, co wiąże się też z wyższymi płacami. Kolejnym czynnikiem zwiększającym koszt zrównoważonej mody jest uzyskanie certyfikatów ekologicznych (GOTS, Oeko-Tex 100, Fair Trade czy Fair Wear Foundation), które nie tylko kosztują, ale wymagają spełnienia wielu warunków. To wszystko ma przełożenie na cenę końcową, ale też gwarantuje nam jakość.

Przez ostatnie dekady przyzwyczailiśmy się do kupowania dużej ilości za niewielkie kwoty, na zasadzie zakupów ad hoc. Jeśli zastanowimy się jednak, co nam naprawdę potrzebne w naszej garderobie, co już mamy i czego nie potrzebujemy powielać, nasze zakupy staną się już przez ten fakt bardziej zrównoważone. Co więcej, będziemy w stanie kupować lepszą jakość, bo skupimy się na prawdziwej potrzebie, na którą warto wydać więcej. Jak mawiała projektantka Vivienne Westwood: „Buy less, choose well, make it last” (Kupuj mniej, wybieraj lepiej, spraw, by trwało).

Dla tych, którzy mają określony budżet i lubią nowości, jest inne dobre rozwiązanie. Na świecie od kilku lat funkcjonują swapy, czyli wymiany ubrań z bliskimi znajomymi, gdzieś w zaciszu swojego domu czy w formie eventu publicznego ogłaszanego poprzez social media. Większość z nas nosi tylko ułamek ubrań ze swojej szafy, zazwyczaj ok 20-30 proc. Resztę można z powodzeniem pożyczać czy przekazywać dalej w ramach rodziny, znajomych czy organizacji zbierających niepotrzebne nam ubrania. I wtedy mamy opcję dawania im drugiej szansy, sprawiania, by trwały. Z tej opcji korzysta rynek second hand czy vintage.

Dawniej zakupy mody z drugiego obiegu były traktowane jako opcja dla mających mniej zasobne portfele. Dziś mamy rosnącą grupę klientów zarówno młodych, jak i w średnim wieku, dla których wyspecjalizowane sklepy wyszukują perełki. Są też aplikacje, za pomocą których, nie wychodząc z domu, kupujemy lub sprzedajemy modę z drugiego obiegu za rozsądne pieniądze.

Istnieje jeszcze opcja upcyklingu, która jest mi bardzo bliska. Polega ona na dawaniu odzieży nowego życia. Na świecie upcykling promuje znana chyba wszystkim marka Patagonia, która stworzyła program nazwany ReCrafted. Firma zbiera ubrania potraktowane jako odpad i szyje z nich zupełnie coś nowego, na zasadzie dekonstrukcji, a potem stworzenia nowego designu. Nie musicie jednak szukać odzieży z upcyklingu gdzieś daleko. W Waszej szafie z pewnością są takie ubrania, z którymi można zrobić to samo, korzystając z usług, jakie oferuje nasz rynek, chociażby poprawek krawieckich. Można też wykorzystać własną kreatywność, a umiejętności podszkolić na warsztatach naprawczych czy oglądając tutoriale.

Warto mieć świadomość, że podejmując jakiekolwiek działania dążące do przedłużenia życia naszej garderobie, nie tylko oszczędzamy nasz portfel, ale zmniejszamy zużycie wody, emisję dwutlenku węgla i nagromadzenie odpadów. I to jest jak najbardziej w nurcie slow fashion.

Materiał przygotowany przez
Blanka Kolago-Szymczak
Global Action Plan Polska

Program Climate Leadership jest działaniem realizowanym przez UNEP/GRID-Warszawa w odpowiedzi na rezolucję UNEP/EA.4/L.5, przyjętą podczas 4. sesji Zgromadzenia ONZ ds. Środowiska (UNEA-4).

Rezolucja ”Rozwiązanie Problemów Środowiskowych Poprzez Zrównoważone Praktyki Biznesowe” wezwała biznes do transformacyjnego wysiłku dla sprostania globalnym wyzwaniom środowiskowym i klimatycznym.

UNEP/GRID-Warszawa
ul. Poznańska 21 lok. 29, 00-685 Warszawa tel. +48 22 840 6664 e-mail: kontakt@climateleadership.pl